Kampania prezydencka 2020 - porażka czy sukces?

Za dwa dni przyjdzie nam stanąć przy urnach wyborczych. Ten tekst chodzi mi po głowie od dawna, a to ostatni moment przed ciszą wyborczą. Dlatego chciałabym zatem podzielić się z Tobą swoimi przemyśleniami, dotyczącymi całej kampanii wyborczej.


Źródło: https://pl.depositphotos.com/vector-images/wybory.html


To, że obecnie urzędujący prezydent będzie kandydował było jasne od samego początku. Jeśli ktoś myślał inaczej, to musiał nie mieć podstawowego rozeznania w obecnej sytuacji politycznej w Polsce. Było też wiadome, że program będzie kontynuacją jego rządów z ostatnich pięciu lat. Kampania ani bez wzlotów, ani bez upadków. Moim zdaniem poprawna. Nie da się jednak ukryć, że urzędującemu prezydentowi jest łatwiej zrobić kampanię wyborczą. Tak samo jak pięć lat temu Bronisławowi Komorowskiemu było łatwiej niż pozostałym kandydatom, tak samo wygląda to obecnie. Dodatkowo prezydent miał też okazję do wykorzystania sytuacji pandemicznej, w odpowiedni sposób pod kątem wyborów. Zastanawia mnie jak na wynik tego kandydata wpłynie jego wizyta w USA. Eksperci twierdzą, że może to zadziałać albo na plus albo na minus. Przekonamy się o tym w niedzielę.

Cieszy mnie fakt zmiany kandydatki Koalicji Obywatelskiej. To był chyba pierwszy plus tej kampanii. Nie mam nic przeciwko Małgorzacie Kidawie – Błońskiej, poza tym, że w kampanii bilans trafień i wpadek był raczej niekorzystny. Mogę uznawać, że niektóre jej stwierdzenia są trafne, ale ostatecznie nie wypadła najlepiej. Bardzo chciałabym zobaczyć kobietę na stanowisku prezydenta. Problem w tym, że kandydatura pani Kidawy – Błońskiej oddaliła nas od tej wizji. Tym samym kolejny kandydat musiał nie tylko budować własny wizerunek, ale też nadrabiać to, co KO straciła w wyniku kandydatury Małgorzaty Kidawy – Błońskiej. Na początku dziwił mnie wybór partii. Przypomnę, że kandydatami na kandydata na prezydenta był Radosław Sikorski i Rafał Trzaskowski. Pierwszy z nich byłby wyborem politycznym z większym doświadczeniem, drugi – marketingowym, co nie oznacza, że złym. Jak widać, zmiana na ta nie wyszła na złe. Mogę tylko współczuć panu Trzaskowskiemu, że roboty miał więcej, bo nie zaczynał od zera, ale ze spuścizną na minusie. Nie mniej – jest to plus tej kampanii. Gratuluję natomiast spotów wyborczych. Skonstruowane ciekawie i przedstawiają kandydata w dobrym świetle.

Marek Jakubiak jest kandydatem, który byłby w stanie połączyć środowiska prawicowe. Brakuje mu tylko jednego – dogadania się z Konfederacją. Sam nie jest w stanie ani finansowo, ani wizerunkowo dźwignąć kampanii na tyle, żeby uzyskać znaczący wynik. Gdyby Konfederacja porozumiałaby się z Markiem Jakubiakiem, to dostaliby głosy nie tylko własnego, żelaznego elektoratu, ale również odebraliby głosy Andrzejowi Dudzie, a o to im chodzi. Do tej pory, za twarz Konfederacji uchodził Janusz Korwin – Mikke i to jego spodziewałam się jako kandydata tej opcji. Marek Jakubiak jest bardziej ogładzony w wypowiedziach, stąd nie tylko zyskałby głosy Konfederacji. Miałby większą szansę na przekonanie osób, które mają prawicowe poglądy, a wahają się czy głosować na obecną głowę państwa. Obecny kandydat, Krzysztof Bosak, wysławia się ciekawie, był dobrze przygotowany do debaty, ale to wszystko. Fakt, zyskuje na poparciu, ale można to było rozegrać inaczej. Zupełnie mnie nie przekonuje. Po pierwsze – zaczął kilka kierunków studiów, a żadnego nie skończył. Po drugie – nigdy nie pracował na prawdziwym etacie, tylko od razu zaczął karierę polityczną, czego przejawem była na przykład praca w fundacji wspierającej działania partii. Po trzecie – ślub tuż przed kampanią odbieram jako zagranie marketingowe. Po czwarte – jest niewiarygodny dla banku. Trochę tego za dużo.

Interesujący jest Szymon Hołownia, rozpoczął kampanię z impetem. Później jego poparcie spadało i to mocno. Obecnie znowu zyskuje. Na pewno pomaga mu wizerunek, który zbudował przed kampanią. Moją uwagę przykuwa sposób jego wysławiania się. Niby posługuje się prostym słownictwem, ale brzmi to jak mowa wysoka. Co ciekawe – w przeciwieństwie do większości kandydatów nie stosuje cały czas jednej intonacji. Reszta kandydatów posługuje się hasłami w stylu „nie wybierajmy mniejszego zła”. Szymon Hołownia przyjął inną taktykę. On jest świadomy, że jego osoba jest wyborem pośrednim. Co więcej, umiejętnie to wykorzystuje. Brawo!

Władysław Kosiniak – Kamysz to idealny przykład na potwierdzenie powiedzenia „On jest głową, ale to ona jest szyją”. Myślę, że żaden z kandydatów nie wykorzystał wizerunku partnerki lub partnera tak dobrze, jak zrobił to Władysław Kosiniak – Kamysz. Uważam, że w tej materii nieźle poszło również Szymonowi Hołowni, jednak nie aż tak dobrze. Poza tym, przewodniczący ludowców prawdopodobnie przyjął, za dalekosiężny cel, powrót do korzeni. Siłą elektoratu PSL zawsze była wieś i teraz zmierza to w tym kierunku, co może się opłacić. Pytanie jednak na ile opłaciło się do tej pory? Na pytanie poznamy odpowiedź w niedzielę.

Robert Biedroń zapowiadał się obiecująco. Na zapowiadaniu się skończyło. Niestety. Kampania może i niezła. Prawdopodobnie sposób jej prowadzenia sprawdziłby się w przypadku większości kandydatów. Ten polityk zdążył jednak wypracować sobie mechanizm, żeby muszą być fanfary. aby zyskać na poparciu to Tego zabrakło w obecnej kampanii. Przykładem jest reakcja na słowa polityków w stylu „LGBT to nie ludzie”. Zareagował tak jak zwykle, nie było tam niczego zaskakującego. Za element jego kampanii zostało uznane wystąpienie matek osób należących do LGBT. Miałam nadzieję, że dzięki temu Robert Biedroń nadrobi trochę więcej.

Ten Pan był już wszędzie. Mowa o Pawle Tanajno. Startował w wyborach pięć lat temu i startuje teraz. Program mi się podoba, ale wydaje mi się, że ma małą siłę przebicia, choć na pewno większą niż przed rozpoczęciem obecnie kończącej się kadencji. Przede wszystkim znacząco zmienił wizerunek zewnętrzny. Cały czas przedstawia siebie jako przedsiębiorcę i mówi przede wszystkim o prawach tej grupy osób. Problem w tym, że to trochę za mało, bo choć przedsiębiorców w Polsce jest coraz więcej, to przybywa także osób, które kontraktowo lub na stałe pracują dla jakiejś instytucji z publicznym kapitałem. W tej grupie Paweł Tanajno raczej nie zyska głosów. W mojej ocenie – obecna kampania idzie mu jednak lepiej niż ta pięć lat temu.

Waldemar Witkowski. Bardzo mnie cieszy ta kandydatura, jednak w całym procesie rejestracji było coś bardzo niejasnego. Powszechnie wiadomo, że jest kandydatem lewicowym. Państwowa Komisja Wyborcza podczas rejestracji kandydatów, jego odrzuciła. Jak stwierdziła, część podpisów złożonych pod kandydaturą była nieważna. PKW ostatecznie odrzuciła tyle podpisów, że kandydat nie mógł zostać zarejestrowany do wyborów z 10 maja. Po odrzuceniu części podpisów, kandydatowi brakło parę tysięcy do wymaganych stu, aby zarejestrować kandydata. Zamęt spowodował, że kandydat mocno stracił, chociaż nie z własnej winy. Nie odbieram my jednak świetnych wypowiedzi w trakcie debaty prezydenckiej.

Stanisław Żółtek jest dla mnie ciekawą postacią. Miewa nawet trafne pomysły. Wizerunek jaki sobie wypracował nie przekona jednak wielu wyborców. Jego stwierdzenia są przyjmowane przez ogół raczej jako humorystyczne. Słynne „Menelove+” chyba przejdzie do historii. Warto jednak zauważyć, że jako jedyny prawicowy kandydat jest za wyprowadzeniem religii ze szkół. Obawiam się jednak, że wpłynie to negatywnie na głosy, które ewentualnie mógłby zyskać. Ma też ciekawe poglądy dotyczące kwestii gospodarczych.

Mirosław Piotrowski to kandydat wykreowany przez środowisko Tadeusza Rydzyka. Wykłada na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Jeśli w zeszłym roku widziałeś lub widziałaś gdzieś hasła w stylu „Rydzyk zakłada partię!”, to właśnie obecny kandydat na prezydenta jest jej szefem. Europa Christi, bo tak nazywa się partia, została założona, aby wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. Została jednak skreślona z list wyborczych. Obecnie elektorat, który miałby poprzeć tę opcję, popiera PiS. I prawdopodobnie tak już zostanie. Sama nie widzę możliwości, aby Mirosław Piotrowski lub Tadeusz Rydzyk stworzyli własny elektorat.

Podsumowując – w tej kampanii było więcej minusów niż plusów. Nie zmienia to faktu, że była ona interesująca. Jaki to da efekt? Przekonamy się za dwa dni. Do zobaczenia przy urnach wyborczych!

Katarzyna Małkus

*Artykuł niesponsorowany. Kolejność kandydatów jest przypadkowa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zmiany!

Mówię „NIE!” prawom kobiet.