Revolut - płatności międzynarodowe na miarę XXI-go wieku.

Na rynku jest aktualnie obecnych wiele kont bankowych. Jedni proponują bezpłatną kartę bez żadnych warunków, inni automatyczne otworzenie limitu kredytowego w koncie lub debet. Tymczasem pojawia się rozwiązanie, które jest czymś zupełnie nowym i bynajmniej nie mam tutaj na myśli kolejnego hasła marketingowego. Jak działa? Komu się przyda? I czym właściwie jest tytułowy „Revolut”?

Podobny obraz

Revolut to konto osobiste, ale jego zasady są zupełnie inne niż tradycyjnego konta bankowego. Jest to uruchomiony w 2015 roku brytyjski fintech, czyli finansowa firma działająca wyłącznie w Internecie, na kształt banku, ale jednak tylko „na kształt”, bo nie jest to instytucja bankowa. Oznacza to tyle, że choć wprawdzie posiada europejską licencję bankową, wydaną przez Europejski Bank Centralny, to jednak nie należy do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego w Polsce. Moim zdaniem nie jest to jednak równoznaczne ze skreśleniem Revolut jako produktu, z którego można skorzystać. Wręcz przeciwnie – nie spotkałam się z równie konkurencyjnym produktem, dlatego do korzystania z tego, serdecznie zachęcam. Jak to jednak wygląda w praktyce, skoro nie jest to bank? Pieniądze, które zostaną ulokowane ma koncie Revolut w rzeczywistości znajdą swoje miejsce w jednym z brytyjskich banków partnerskich, czyli Lloyds, czy Barclays, bo nie może ich przechowywać ani inwestować instytucja, która nie jest bankiem. Podlega jednak kontroli ze strony FCS (jest to brytyjski odpowiednik KNF). Po krótce? Nie pokusiłabym się o lokowanie oszczędności życia na koncie Revolut, ale chętnie z niego korzystam. Ale w sumie po co i jak zacząć? 

Przede wszystkim, aby go założyć nie wypełniamy żadnego wniosku w Internecie czekając aż ktoś do nas oddzwoni, w celu potwierdzenia danych, ani też nie udajemy się do jakiegokolwiek oddziału banku. Odwrotnie niż jesteśmy przyzwyczajeni – najpierw instalujemy aplikację na smartphone (dostępną zarówno w Google Play jak i w App Store), a dopiero później zakładamy konto, właśnie za pomocą owej aplikacji. Po jej ściągnięciu zobaczymy kilka obrazków będących niejako krótką instrukcją obsługi, co jak wiemy – ma miejsce w wielu aplikacjach bankowych. Najpierw musimy się zarejestrować, a pierwszym krokiem jest podanie numeru telefonu. Kolejno pod wskazany numer zostanie wysłany kod dostępu (który nie jest równoznaczny z PIN-em), który należy wpisać w wyświetlanym polu. Później podajemy wymyślony przez nas PIN do logowania do aplikacji (to nie to samo, co PIN do karty). Następnie zostaniemy poproszeni o dane, podobne do tych, które podawaliśmy przy zakładaniu konta w rzeczywistym banku, czyli m.in. imię i nazwisko, adres zamieszkania, itp. Po tym zostaniemy poproszeni o dokończenie rejestracji, czyli wysłanie zdjęcia obydwu stron dowodu tożsamości i następnie – zrobienie selfie. Nie musisz się martwić, że ktoś wykorzysta Twoje dane z dowodu osobistego, który czasami wystarczy do zaciągnięcia pożyczki, bo możesz użyć także prawa jazdy, którego wykorzystanie w tym celu już nie jest takie proste. Po około 10 minutach dostaniesz sms z potwierdzeniem, że Twoje selfie jest zgodne ze zdjęciem na dowodzie tożsamości. Aby aktywować konto należy je doładować kwotą 20 zł, a żeby to zrobić należy podłączyć do konta Revolut kartę, z której korzystamy na co dzień i nie ma tutaj znaczenia czy jest ona debetowa czy też kredytowa. Po co to robić? Bo środków na konto Revolut nie wpłacimy w dowolnym wpłatomacie. Konto musi być doładowywane kartą zewnętrzną, a samo przekazanie środków z karty do konta bankowego na Revolut zajmuje chwilę. Teraz można już zamówić kartę do konta. W opcji bezpłatnej masz dwie możliwości – wirtualną i fizyczną. I tutaj zła wiadomość jest taka, że niezależnie od jej rodzaju nie możemy płacić ani przez Google Pay, ani przez Apple Pay, tak więc karta wirtualna posłuży jedynie do płatności internetowych, za to tej fizycznej, jak sama nazwa wskazuje, użyjemy już w terminalu.

Kiedy już ją otrzymamy stoi przed nami masa możliwości, jakie oferuje Revolut. Konkretniej? Bezpłatny rachunek w UK, konto Euro IBAN, za które również nie płacimy. Oprócz tego darmowe przelewy w 24 walutach (polskie złotówki, brytyjskie funty, euro, dolary amerykańskie, dolary australijskie, dolary kanadyjskie, korony czeskie, korony duńskie, dirhamy ZEA, franki szwajcarskie, dolary hongkońskie, forinty węgierskie, izraelskie szekle, jen japońskie, dirhamy marokańskie, korony norweskie, dolary nowozelandzkie, riale katarskie, leje rumuńskie, korony szwedzkie, dolary singapurskie, bahty tajskie, liry tureckie, randy RPA) do kwoty 20 000 zł miesięcznie lub kwoty jej równej, a później zapłacisz 0,5% prowizji od transakcji. W każdej z tych walut możesz także otworzyć konto. Dostajesz też wypłaty z bankomatów do kwoty 800 zł miesięcznie, czy też jej równowartości, a później zostanie pobrana prowizja w wysokości 2% od wypłaconych środków. Możesz płacić w 150 walutach świata, bez dodatkowych opłat. Karta dotarła do mnie wprawdzie kilka dni po terminie, ale jest to do wybaczenia, biorąc pod uwagę, że 1) karta i jej dostawa były zupełnie bezpłatne, 2) karta była dość ciekawie zapakowana (w tekturowym etui, ciągnąc za wyznaczoną fragment wysuwają się dwie części z obu stron etui). Meritum wydają się być jednak przelewy, które są częstym punktem użytkowania konta. Ich wykonanie wygląda jednak nieco inaczej niż z kont w polskich bankach. Zamiast numeru rachunku bankowego, podajemy numer IBAN i SWIFT banku odbiorcy. Czas wykonania jest również dłuższy – z reguły przelewy są u odbiorcy następnego dnia, w przypadku Revolut musimy poczekać trzy dni. Ma to jednak swoje logiczne wyjaśnienie – w praktyce nasze pieniądze znajdują się w brytyjskim banku, a przelew jest bezpłatny, więc transferowanie pieniędzy z kont w dwóch różnych krajach musi trwać dłużej niż w sytuacji, gdy obydwa konta są w jednym państwie. Oprócz tego mamy także możliwość przelewu „Turbo”, z tym, że jego koszt w przypadku bezpłatnego konta wynosi 25 zł, jeśli opłacamy natomiast plan taryfowy „Premium” lub „Metal”, wówczas przelewy „Turbo” są już bezpłatne. 

Za te plany taryfowe musimy jednak zapłacić odpowiednio – 29,99 zł i 49,99 zł. Oprócz szybkich przelewów możemy także wybrać wzór karty, większe limity wypłat z bankomatów, ubezpieczenia turystyczne i kilka innych opcji, którymi osobiście nie byłam zainteresowana za taką opłatę. 

Podsumowując – jest to świetne rozwiązanie, zwłaszcza kiedy nie możemy usiedzieć w miejscu, choć z racji, że nie jest to bank nie lokowałabym tam oszczędności życia. Moim zdaniem jednak oferta żadnego z naszych banków nie dorównuje Revolut. Warto to rozważyć, zwłaszcza, że nie musicie za to nic płacić.  

            Katarzyna Małkus


*Artykuł niesponsorowany.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zmiany!

Kampania prezydencka 2020 - porażka czy sukces?

Wybory prezydenckie? Przemyśl to dobrze!